Smak miodu zna każdy z nas, dla mnie to wspomnienie dzieciństwa i serwowanych przez babcię kanapek z płynnym miodem z pasieki dziadka. Próba odnalezienia tamtego smaku we współczesnych produktach pszczelich okazuje się jednak nie lada wyzwaniem. Dlaczego? Ponieważ niestety większość z dostępnych na rynku miodów jest tylko ich marną podróbką.
Czym jest miód?
Miód tworzą pszczoły zbierając nektar z kwiatów, łącząc go z pyłkiem oraz wytwarzanymi przez siebie enzymami. Masę miodu stanowią cukry proste: glukoza i fruktoza, wzbogacone flawonoidami, biopierwiastkami (między innymi potas, fosfor, magnez, żelazo) oraz innymi substancjami, których ogólna liczba sięga 200. Miód, jakim stworzyły go pszczoły, zawiera cząstki subtelne i delikatne, które łatwo utracić. Oczywistym jest, że proces jego powstawania wymaga czasu i cierpliwości. A to przekłada się na finalną cenę słoika z pszczelim złotem.
Po pierwsze – miód nie może być tani
Słoik 1200g za 25zł? Wczytajmy się w etykietę, to nie miód, to produkt miodopodobny. Ostrzegawczą lampkę powinno też zapalić sformułowanie: „Mieszanina miodów spoza UE”, co najpewniej oznacza produkt chiński. Rozsądną wydaje się cena 35-50zł za duży słoik miodu. Oczywiście kupując bezpośrednio u pszczelarza zapłacimy mniej niż u pośrednika w sklepie. Cena zależy też od rodzaju miodu, zwyczajowo najtańszy jest rzepakowy i wielokwiatowy, a najdroższe to wrzosowy i spadziowy.
Po drugie – miód nie może długo być płynny
Świeży miód pszczelarz zlewa do słoików. Ale płynny jest tylko świeżo zebrany miód, czyli ten kupiony w lecie lub wczesną jesienią. Miód naturalnie ulega krystalizacji, nie tracąc przy tym swoich właściwości. Jeśli nie krystalizuje się, to znaczy że sprytny pszczelarz chciał przedłużyć jego świeżość. Niestety taki proces wiąże się z podgrzewaniem produktu lub dodawaniem do niego środków chemicznych, co nie wpływa dobrze na walory smakowe i zdrowotne. Lejący miód lepiej się sprzedaje, to wie każdy handlowiec. Pamiętajmy jednak, że ten krystaliczny jest na pewno bliżej natury.
Po trzecie – miód musi pachnieć i smakować… miodem
Ten punkt wydaje się oczywisty. Niestety udało mi się nabyć słoik czegoś, co podszywało się pod miód spadziowy, a smakowało glukozą, melasą, palonym karmelem, a na pewno nie miodem. Jak otwieram słoik od znajomego pszczelarza czuję łąkę, kwiaty, widzę drobinki pyłku pszczelego. Przemysłowy produkt tylko pięknie wygląda, naturalny to uczta dla podniebienia i zbawienne korzyści dla zdrowia.
Jeśli znajdziemy uczciwą pasiekę, której produkty spełniają powyższe trzy warunki, bądźmy jej wiernymi klientami i polecajmy ją innym miłośnikom pszczelich cudów.